5 maja 2022 zakończyłem szkolenie specjalizacyjne i zostałem specjalistą medycyny rodzinnej. Co to dla mnie znaczy? Dziś przede wszystkim oznacza wiele emocji: niepewność końca pewnego etapu, ale i ciekawość tego, co dalej. Radość wspomnień, ale i smutek po odejściach. I ogrom wdzięczności.
O tym dziś w krótkim tekście.
Lekarz rodzinny. Specjalista. Co to dla mnie znaczy? Szycie drobnej rany u Pacjentki – zapalonej działkowiczki. Usuwanie ćmy z ucha. Omawianie ulotki lewomepromazyny. Dzienniczki kontroli ciśnienia. Dzienniczki kontroli glikemii. Dzienniczki kontroli snu. Książeczki zdrowia dziecka. Żółte książeczki. Katary. Białaczki. Katary. POChP. OZW. PChN. DM2. ZZSK. ANN. WZJG. Znów katary. Wszystko to w 8 godzin.
Diagnozowanie. Rozpoznawanie. Leczenie. Leczenie powikłań. Odstępowanie od leczenia.
Do tego anginy, rotawirusy z biegunkami. Wszystko skrzętnie zabrane z gabinetu do domu.
Covid w domach Pacjentów, daleko na przedpolu pierwszej linii. Pierwsi chorzy z Ukrainy. Jak dobrze, że w gimnazjum była cyrylica.
Rozmowa. Z biegiem lat coraz więcej rozmów. Z Pacjentami. Ich Rodzinami. Opiekunami.
Czasem myślę, że nigdy nie skończyłem studiów. Nie ma dnia, bym czegoś nowego się nie uczył. Nie musiał otworzyć podręcznika.
Taka jest dla mnie medycyna rodzinna. Tym mogła się stać także dzięki olbrzymiemu wsparciu od najbliższych. Rodziny. Za co serdecznie dziękuję, przede wszystkim mojej Żonie! Ty, Twoja cierpliwość i Twoje ciepło dodają mi sił. Chłopcom, Hubiemu i Kacprowi – którzy czynią mnie wrażliwszym, zwłaszcza na potrzeby najmłodszych moich pacjentów.
Moim Rodzicom. Za dmuchanie pod skrzydła, gdy było trzeba. I za ustawianie azymutu. Babci Jasi. Za nieustającą pewność, że będzie ze mnie lekarz. Wiesi, która stała się dla mnie trzecią babcią. Covid odebrał mi szansę pożegnania się z Wami. Babci Ksawerze, za radość z moich sukcesów. Dziadkowi, za ciepłe wspomnienia, które pozostawił. Teściom, za wiarę, że z zięcia będą ludzie, a z jego pomysłów – pomyślność rodziny.
Mojemu kierownikowi specjalizacji, Tomaszowi Bednarzowi, świetnemu lekarzowi, prawdziwemu mistrzowi medycyny. Uczyć się od Ciebie – to coś nie do podrobienia.
Pielęgniarce Zofii Radziszowskiej. Przed którą szczepienia czterech pokoleń Radziszowa nie miały tajemnic. Wszystkim zespołom pielęgniarskim, z którymi przez lata w wielu miejscach pracowałem. Każda z Was jest super! Od każdej wiele się nauczyłem.
Dziewczynom z rejestracji i administracji (Marta!). Za cierpliwość. Do mnie. Bo naprawdę nie wiem, skąd ją czerpałyście.
Pani profesor Agnieszce Mastalerz-Migas. Za zaufanie, gdy pisała słowa o współpracy tuż nad składanym w „Medycynie rodzinnej. Podręczniku dla lekarzy i studentów” autografem. Za otwieranie kolejnych drzwi w medycyny rodzinnej, gdzie czeka ekscytujące nieznane.
Członkom komisji Młodych Lekarzy Rodzinnych, od których wiele się nauczyłem. Koleżankom i kolegom, w większości już specjalistom, z którymi połączył mnie na pierwszym roku studiów tapir malajski i balsam pomorski A którzy teraz zawsze odbierają, gdy potrzebuje konsultacji dla Pacjentów.
Nie wyobrażam sobie innej drogi w medycynie. Bardziej inspirującej. Stawiającej wyzwania. Dającej szansę na prawdziwe budowanie relacji.
Aleksander Biesiada, specjalista medycyny rodzinnej
Brak komentarzy